wtorek, 21 kwietnia 2015

3. Zmiana...

  W panice zaczęłam drzeć się na całe gardło. Próbowałam wstać i uciec
  jednak rana na nodze nie pozwalała
 mi na to. Zaczęłam się czołgać. Usłyszałam Warczenie wilka. Zobaczyłam jak podnosi swoją łapę i ...!                                                                                                                                                                                                                                            Zamknęłam oczy z myślą, że zaraz zginę. Czekałam na nieuniknione wrzeszcząc wniebogłosy, jednak oczekiwany ból nie nadchodził. W końcu odważyłam się je otworzyć, a to co zobaczyłam zszokowało mnie i sama nie wiedziałam co zrobić. Pierwsza myśl która przeszła mi przez umysł to: "Boshe! Ja lecę!", a druga bardziej racjonalna:" Umarłam... Jestem w piekle". Jednak coś mi tu nie pasowało, a były to chmury, bo nie myślałam, że w piekle będą chmury.
- Czy ja umarłam? - zapytałam. 
- Nie... zostałaś właśnie uratowana - powiedział mój wybawca dumnym głosem. Zaskoczona spojrzałam na niego,
 moje źrenice zwężyły się błyskawicznie, a serce zaczęło szybciej bić. Zobaczyłam chłopaka z uszami, sporawymi
 kłami i kocimi oczami, miał także puszysty ogon.
- Uratowałeś mnie bo...? - zapytałam oczekując odpowiedzi w stylu" Bo chcę cię zjeść", albo "Bo pachniałaś tak smakowicie, że nie mogłem się powstrzymać...", no albo w jednym z gorszych wypadków...Jak to mawia mój kolega - "Bo dawno nie ruchałem". A w głowie miałam same czarne scenariusze. Bo co dobrego mogło mi się przydarzyć  w tej części lasu. Ku mojemu zaskoczeniu usłyszałam...:
- Bo usłyszałem krzyki i pomyślałem, że ktoś potrzebuje pomocy... - spojrzał się na mnie i uśmiechnął- Chociaż myślę, że nie tego się spodziewałaś, mam rację?
- Taa....myślałam, że też, jak tamta bestia, będziesz chciał mnie zjeść... Czy coś...
- Bardzo zawiedziona? - wyszczerzył swoje białe kły w uśmiechu.
- Nie, bardzo się cieszę, że  nic mi nie zrobisz - odwzajemniłam uśmiech, a on momentalnie spoważniał.
- Może i ja ci nic nie zrobię ale rada starszych z pewnością ukarze cię za wałęsanie się po lesie o tej porze. Poranek to nie pora dla nas! A w ogóle to co ty tam robiłaś i... i dlaczego dałaś się złapać!? Mało co nie zostałaś zabita przez Bestie, a co dopiero Zabójcę! Czy ciebie do reszty pogrzało, żeby iść ścieżką?! - chłopak kompletnie zbił mnie z tropu. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, a co dopiero czy to by go nie rozwścieczyło, więc postanowiłam iż przemilczę resztę drogi. Chłopak widząc to nie zadawał więcej pytań. W krótce dotarliśmy do... Miejsca gdzie miałam zostać ukarana. Oczywiście ja nie widziałam nic złego w tym, że wyszłam sobie o poranku do miasta na zakupy. Mogłam już tylko liczyć na to, że sąd ostateczny nadejdzie szybko albo, że w końcu znajdzie się okazja do ucieczki i będę mogła zwiać. Takowa okazja natrafiła się bardzo szybko. Kiedy chłopak mnie puścił od razu ruszyłam w długą, biegłam przed siebie omijając psełdo ludzi. Wszyscy wyglądali jak ten... Wilkołak! Taa, to na pewno wilkołaki. Reakcja mojego porywacza a przy tym wybawcy nie była bardzo opóźniona, a wręcz natychmiastowa. Ruszył w pogoń jednak na moje szczęście zatrzymała go jakaś kobieta o pysku wilka, w czerwonej zbroi. Niestety on zdążył zawołać strażników. Ci "wskoczyli mi na ogon" i nie zamierzali odpuścić. Biegłam przed siebie, robiąc co trzy minuty jakiś gwałtowny zakręt. Ucieczkę bardzo utrudniała mi rana na nodze i nie mogłam biec z pełną prędkością. Nie zorientowałam się w czasie, że biegłam w kółko i znów wpadłam na mojego dawnego wybawcę.
- O! Jak dobrze, że cię złapałem... Czego mi uciekasz?
- Nic nie zrobiłam puść mnie! To są bezpodstawne oskarżenia! Nie masz prawa! - zaczęłam się drzeć, a kiedy mnie złapał za ręce wyrywałam się z całej siły. W końcu odwrócił mnie do siebie tyłem i uderzył łokciem w plecy. Zgięłam się i upadłam na ziemię.


  Kiedy się zbudziłam byłam przywiązana do jakiegoś słupa. Usłyszałam czyjąś rozmowę i domyśliłam się, że dotyczy ona mnie. 
- ... I tak to właśnie było - powiedział chłopak.
- Nuka, jeżeli to co mówisz jest prawdą ta dziewczyna jest winna i powinna zostać skazana na śmierć... Musimy jeszcze wysłuchać jej wersji wydarzeń... - Otworzyłam szerzej oczy i spostrzegłam tamtego chłopaka, oraz jakiegoś starca. Spojrzeli się na mnie i podeszli bliżej. 
- Bardzo dobrze, że się obudziłaś... Możesz mi powiedzieć co się stało kiedy byłaś w lesie? - zapytał starzec i zrobił krok do przodu.
- Ja naprawdę nic nie zrobiłam! To wszystko wina tego białego wilczura! I jeszcze ta bestia mnie zaatakowała, a ja nic nie mogłam zrobić! Ja naprawdę jestem niewinna! Nic nie zrobiłam, nikogo nie zabiłam, ja tylko uciekałam, a potem on mnie uratował i... i...!!! - byłam bardzo zestresowana i chciałam udowodnić, że ja nic nie zrobiłam i oskarżenia, jeżeli jakiekolwiek występowały, były bezpodstawne. Chciałam się wytłumaczyć jednak myślę, że tylko bardziej pokomplikowałam sprawę.
- Spokojnie, spokojnie chcę tylko wiedzieć co tam się działo, czemu i co tam robiłaś, oraz dlaczego rano? Najlepiej powiedz to po kolei - odchrząknęłam i wzięłam głęboki wdech.
- Na początku mama kazała mi iść do miasta, miałam zrobić zakupy. Potem podczas drogi zdecydowałam, że pójdę starą ścieżką przez las. Idąc przez las zobaczyłam płomyki pod drzewami, a potem błędne ogniki... One były... hmm - przez moment zastanawiałam się jakiego słowa użyć do określenia ich niezwykłości - były niezwykłe! Tam spotkałam białego wilka który do mnie przemówił...
- Jak wyglądała wasza rozmowa!? - przerwał mi zaskoczony staruszek. Ja po opowiedzeniu mu o rozmowie z wilkiem i dokończeniu reszty tej historii spojrzałam na lekko zdziwionego chłopaka.
- Niewiarygodne! Niespotykane! - Wołał staruszek raz po raz chodząc w kółko.
- Ale co? - zapytałam zdezorientowana.
- Ty! - Pokazał na mnie palcem i spojrzał na tamtego chłopaka.
- Chyba nie myślisz, że...?! - zawołał chłopak lekko zażenowany.
- To oczywiste!
- Ale Co?! - w końcu i ja się wydarłam, a oni spojrzeli na mnie.
- Chodzi o to, że jesteś wilczycą z przepowiedni i...
- Wilczycą? - przerwałam starcowi i spojrzałam na niego jak na ostatniego idiotę.
- Wytłumaczę ci to innym razem, a teraz chodź! Nuka, odwiąż ją! - rozkazał starzec, a ten posłusznie wykonał polecenie. Wstałam i chciałam iść za nimi, jednak przy pierwszym kroku runęłam na ziemię jak długa. Ze zranioną nogą nie mogłam iść, więc starzec stwierdził, że Nuka MUSI się mną zaopiekować. Chłopak nie stawiał jakoś specjalnie oporu, wręcz przeciwnie uśmiechnął się i wziął mnie na ręce. Ja byłam już tak zestresowana i zmęczona, że zasnęłam...




.... Zbudziłam się na łóżku, przykryta słodko pachnącą kołderką. " Boshe! Od kiedy ja zwracam uwagę na takie rzeczy?!" - byłam lekko zszokowana tym co się teraz działo. Podparłam się na łokciach i to co zobaczyłam bardzo mną wstrząsnęło. Przed łóżkiem znajdowało się lustro, a moje odbicie kompletnie nie przypominało mnie. Moje śliczne blond włosy były czarne, na głowie widziałam uszy, a kiedy podniosłam kołdrę, zobaczyłam wielki, puszysty ogon. Otworzyłam buzię z niedowierzania i wtedy w odbiciu zobaczyłam bielusieńkie, lśniące kły.
- Co się... Tu wyrabia?!- byłam zaskoczona tymi zmianami w moim wyglądzie.
- O, jak dobrze, że się obudziłaś... Właśnie zrobiłem śniadanie, masz... - podał mi miskę z sama nie wiem czym, ale byłam tak głodna, że nie chciało mi się wybrzydzać- kiedy spałaś opatrzyłem twoją ranę...
- Aha, Dzięki... Mógłbyś mi coś powiedzieć? - Nuka spojrzał się na mnie pytającym wzrokiem, więc kontynuowałam - Co się tu dzieje?








....C.D.N. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz