poniedziałek, 25 maja 2015

4. Co się tutaj dzieje?!...

- Aha, Dzięki... Mógłbyś mi coś powiedzieć? - Nuka spojrzał się na mnie
 pytającym wzrokiem, więc kontynuowałam - Co się tu dzieje?


    Chłopak spojrzał na mnie lekko zdziwiony tak jakby to, że tego nie wiedziałam było nienormalne. Ja oczywiście byłam święcie przekonana, że śnię. Spojrzał na drzewa, kołyszące się na wietrze, przez otwarte okno. Słońce świeciło, ptaszki śpiewały, na niebie ani jednej chmurki, dzień zapowiadał się wspaniale. 
- W lesie spotkałaś białego wilka, nie był on jakimś zwyczajnym wilkiem... Ten wilk jest zaczarowany, a jego moc jest tak potężna, że żaden śmiertelnik nie może się z nią równać. Nawet my - istoty magiczne - nie mamy szans z tak potężną
 magią.
Chłopak wytłumaczył mi, że nie jestem teraz bezpieczna, zwłaszcza, że wilk obrał sobie nową ofiarę - mnie. Teraz moim
 celem powinno być odnalezienie pradawnych relikwii które pokonają tę moc... Tak jak wytłumaczył mi to Nuka.
- Chodź musisz porozmawiać z radą starszych - stwierdził Nuka, wstał z łóżka podszedł do szafy wyjął z niej
ciuchy i położył je na kołdrze.
- Łazienka jest tam - wskazał ruchem głowy na białe drzwi - Jak się wyszykujesz zejdź do kuchni na dole...- kiwnęłam potakująco głową, a kiedy wyszedł ruszyłam obczaić nową miejscówkę i mój nowy wygląd.


~~~*Opowiada Nuka


   Kiedy zszedłem po schodach na dół do kuchni zobaczyłem Ryoko zmywającego naczynia.
- Ty zmywasz gary? Woah! Myślałem, że takiego widoku to ja się nie doczekam nigdy w życiu - powiedziałem szczerząc kły w wrednym uśmieszku.
- To ty może lepiej nie myśl, bo wygląda na to, że ci to nie służy... - odpowiedział sfochowany - Co u nowej? - zapytał szybko zmieniając temat.
- Szczerze? Myślę, że szybko tu zginie...
- Miejmy nadzieję, że nie będzie z nią kłopotów - powiedział i wytarł ręce o ścierkę. Spojrzał się na mnie i powiedział zamyślony - Myślisz, że ona ma "TO"?
- Nie wiem, ale to bardzo możliwe bo uciekła bestii...


^^^*Opowiadam ja


    Weszłam do łazienki i pierwszą rzeczą którą zrobiłam było spojrzenie do lustra. Czarne, długie włosy, białe, ostre kły, wielki, czarny ogon. Blada skóra okryta ledwo wyczuwalnym puszkiem, smukła sylwetka, drobne ręce z ostrymi, szarymi szponami. Dziko świecące szmaragdowo-złote oczy.
   Wzięłam szybki prysznic, uczesałam się i delikatnie umalowałam. Ubrałam się w ciuchy które dostałam od Nuki, a były to lekko poszarpane, jeansowe spodenki, zielona koszulka na ramiączka z kosmicznie wielkim dekoltem odsłaniającym moje spore piersi. Oczywiście wcześniej przewiązałam się bandażem i zmieniłam opatrunek. Byłam gotowa do wyjścia. Zeszłam na dół do Nuki i pierwszą rzeczą, a raczej osobą, na którą zwróciłam uwagę był chłopak opierający się o ścianę. Raczej nie był do mnie nastawiony przyjaźnie. Szczerzył do mnie kły i cicho powarkiwał.
- O! To jest Ryoko, a ty jesteś...? Jak ty się nazywasz? - zapytał lekko zmieszany.
- Jestem Taresha - podałam rękę do Ryoko, w celu przywitania się, a ten ujął ją i polizał. Teraz to ja byłam mocno zmieszana.
- Czyli jednak nauczyłeś ją co zrobić przy osobie szlachetnie urodzonej, bardzo dobrze - powiedział Ryoko szybko przyciągając mnie do siebie, łapiąc za biodro. Objął mnie uniemożliwiając mi jakąkolwiek drogę ucieczki. Był wyższy. Uśmiechnął się o mnie kusicielsko i złapał za ogon. Nie wiedziałam czemu ale miałam ochotę krzyczeć kiedy to zrobił, nie z bólu, ale z rozkoszy. Nuka na szczęście szybko przerwał mu w tej czynności, i dobrze bo dostałabym ślinotoku.
        Szybko złapał mnie za rękę i odciągnął od Pana Szlachetnie urodzonego.
- Ryoko to książe, jeden z niewielu urodzonych przez czystej krwi magiczne wilki...
- Tak, więc może oddałbyś mi moją zdobycz? - spojrzałam się na niego z oburzeniem.
- Słucham!? Zdobycz? Więc zamierzasz mnie traktować jak rzecz? O nie! - powiedziałam warcząc i odsłaniając kły- Nie będę nikomu na to pozwalać! A tym bardziej nie takiemu egoistycznemu, samolubnemu lalusiowi! -  Ryoko i Nuka patrzeli to na mnie to na siebie, nie wiedziałam jak zachować się po tym napadzie gniewu.
- Ogólnie powinienem teraz zawołać strażników i skazać cię na śmierć, ale czuję, że dostarczysz mi dużo rozrywki. - uśmiechnął się lekceważąco i poszedł sobie. Nuka od razu wybuchnął śmiechem.
- Ale z ciebie nerwuska...
- A idź się zatkaj! - powiedziałam nabzdyczona jak małe dziecko, któremu zabrano ulubionego, tęczowego lizaka.
Wyruszyliśmy z Nuką do Budynku znajdującego się w centrum tej wielkiej wioski.
- Gdzie idziemy? - zapytałam zaciekawiona.
- Do rady starszych... - odpowiedział jakby nieobecny.
- Zjedzą mnie? - Nuka słysząc to pytanie uśmiechnął się delikatnie.
- Nie, a chciałabyś?
- Nie - odpowiedziałam i na tym zakończyła się ta rozmowa, resztę drogi przemilczeliśmy.


***********


     Kiedy dotarliśmy do tego budynku i weszliśmy do wielkiego pomieszczenia, Nuka kazał mi usiąść i czekać na niego. Kiedy skończył rozmawiać ze Starszymi, podszedł do mnie i powiedział:
- Czas rozpocząć naukę!






C.D.N.

wtorek, 21 kwietnia 2015

3. Zmiana...

  W panice zaczęłam drzeć się na całe gardło. Próbowałam wstać i uciec
  jednak rana na nodze nie pozwalała
 mi na to. Zaczęłam się czołgać. Usłyszałam Warczenie wilka. Zobaczyłam jak podnosi swoją łapę i ...!                                                                                                                                                                                                                                            Zamknęłam oczy z myślą, że zaraz zginę. Czekałam na nieuniknione wrzeszcząc wniebogłosy, jednak oczekiwany ból nie nadchodził. W końcu odważyłam się je otworzyć, a to co zobaczyłam zszokowało mnie i sama nie wiedziałam co zrobić. Pierwsza myśl która przeszła mi przez umysł to: "Boshe! Ja lecę!", a druga bardziej racjonalna:" Umarłam... Jestem w piekle". Jednak coś mi tu nie pasowało, a były to chmury, bo nie myślałam, że w piekle będą chmury.
- Czy ja umarłam? - zapytałam. 
- Nie... zostałaś właśnie uratowana - powiedział mój wybawca dumnym głosem. Zaskoczona spojrzałam na niego,
 moje źrenice zwężyły się błyskawicznie, a serce zaczęło szybciej bić. Zobaczyłam chłopaka z uszami, sporawymi
 kłami i kocimi oczami, miał także puszysty ogon.
- Uratowałeś mnie bo...? - zapytałam oczekując odpowiedzi w stylu" Bo chcę cię zjeść", albo "Bo pachniałaś tak smakowicie, że nie mogłem się powstrzymać...", no albo w jednym z gorszych wypadków...Jak to mawia mój kolega - "Bo dawno nie ruchałem". A w głowie miałam same czarne scenariusze. Bo co dobrego mogło mi się przydarzyć  w tej części lasu. Ku mojemu zaskoczeniu usłyszałam...:
- Bo usłyszałem krzyki i pomyślałem, że ktoś potrzebuje pomocy... - spojrzał się na mnie i uśmiechnął- Chociaż myślę, że nie tego się spodziewałaś, mam rację?
- Taa....myślałam, że też, jak tamta bestia, będziesz chciał mnie zjeść... Czy coś...
- Bardzo zawiedziona? - wyszczerzył swoje białe kły w uśmiechu.
- Nie, bardzo się cieszę, że  nic mi nie zrobisz - odwzajemniłam uśmiech, a on momentalnie spoważniał.
- Może i ja ci nic nie zrobię ale rada starszych z pewnością ukarze cię za wałęsanie się po lesie o tej porze. Poranek to nie pora dla nas! A w ogóle to co ty tam robiłaś i... i dlaczego dałaś się złapać!? Mało co nie zostałaś zabita przez Bestie, a co dopiero Zabójcę! Czy ciebie do reszty pogrzało, żeby iść ścieżką?! - chłopak kompletnie zbił mnie z tropu. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, a co dopiero czy to by go nie rozwścieczyło, więc postanowiłam iż przemilczę resztę drogi. Chłopak widząc to nie zadawał więcej pytań. W krótce dotarliśmy do... Miejsca gdzie miałam zostać ukarana. Oczywiście ja nie widziałam nic złego w tym, że wyszłam sobie o poranku do miasta na zakupy. Mogłam już tylko liczyć na to, że sąd ostateczny nadejdzie szybko albo, że w końcu znajdzie się okazja do ucieczki i będę mogła zwiać. Takowa okazja natrafiła się bardzo szybko. Kiedy chłopak mnie puścił od razu ruszyłam w długą, biegłam przed siebie omijając psełdo ludzi. Wszyscy wyglądali jak ten... Wilkołak! Taa, to na pewno wilkołaki. Reakcja mojego porywacza a przy tym wybawcy nie była bardzo opóźniona, a wręcz natychmiastowa. Ruszył w pogoń jednak na moje szczęście zatrzymała go jakaś kobieta o pysku wilka, w czerwonej zbroi. Niestety on zdążył zawołać strażników. Ci "wskoczyli mi na ogon" i nie zamierzali odpuścić. Biegłam przed siebie, robiąc co trzy minuty jakiś gwałtowny zakręt. Ucieczkę bardzo utrudniała mi rana na nodze i nie mogłam biec z pełną prędkością. Nie zorientowałam się w czasie, że biegłam w kółko i znów wpadłam na mojego dawnego wybawcę.
- O! Jak dobrze, że cię złapałem... Czego mi uciekasz?
- Nic nie zrobiłam puść mnie! To są bezpodstawne oskarżenia! Nie masz prawa! - zaczęłam się drzeć, a kiedy mnie złapał za ręce wyrywałam się z całej siły. W końcu odwrócił mnie do siebie tyłem i uderzył łokciem w plecy. Zgięłam się i upadłam na ziemię.


  Kiedy się zbudziłam byłam przywiązana do jakiegoś słupa. Usłyszałam czyjąś rozmowę i domyśliłam się, że dotyczy ona mnie. 
- ... I tak to właśnie było - powiedział chłopak.
- Nuka, jeżeli to co mówisz jest prawdą ta dziewczyna jest winna i powinna zostać skazana na śmierć... Musimy jeszcze wysłuchać jej wersji wydarzeń... - Otworzyłam szerzej oczy i spostrzegłam tamtego chłopaka, oraz jakiegoś starca. Spojrzeli się na mnie i podeszli bliżej. 
- Bardzo dobrze, że się obudziłaś... Możesz mi powiedzieć co się stało kiedy byłaś w lesie? - zapytał starzec i zrobił krok do przodu.
- Ja naprawdę nic nie zrobiłam! To wszystko wina tego białego wilczura! I jeszcze ta bestia mnie zaatakowała, a ja nic nie mogłam zrobić! Ja naprawdę jestem niewinna! Nic nie zrobiłam, nikogo nie zabiłam, ja tylko uciekałam, a potem on mnie uratował i... i...!!! - byłam bardzo zestresowana i chciałam udowodnić, że ja nic nie zrobiłam i oskarżenia, jeżeli jakiekolwiek występowały, były bezpodstawne. Chciałam się wytłumaczyć jednak myślę, że tylko bardziej pokomplikowałam sprawę.
- Spokojnie, spokojnie chcę tylko wiedzieć co tam się działo, czemu i co tam robiłaś, oraz dlaczego rano? Najlepiej powiedz to po kolei - odchrząknęłam i wzięłam głęboki wdech.
- Na początku mama kazała mi iść do miasta, miałam zrobić zakupy. Potem podczas drogi zdecydowałam, że pójdę starą ścieżką przez las. Idąc przez las zobaczyłam płomyki pod drzewami, a potem błędne ogniki... One były... hmm - przez moment zastanawiałam się jakiego słowa użyć do określenia ich niezwykłości - były niezwykłe! Tam spotkałam białego wilka który do mnie przemówił...
- Jak wyglądała wasza rozmowa!? - przerwał mi zaskoczony staruszek. Ja po opowiedzeniu mu o rozmowie z wilkiem i dokończeniu reszty tej historii spojrzałam na lekko zdziwionego chłopaka.
- Niewiarygodne! Niespotykane! - Wołał staruszek raz po raz chodząc w kółko.
- Ale co? - zapytałam zdezorientowana.
- Ty! - Pokazał na mnie palcem i spojrzał na tamtego chłopaka.
- Chyba nie myślisz, że...?! - zawołał chłopak lekko zażenowany.
- To oczywiste!
- Ale Co?! - w końcu i ja się wydarłam, a oni spojrzeli na mnie.
- Chodzi o to, że jesteś wilczycą z przepowiedni i...
- Wilczycą? - przerwałam starcowi i spojrzałam na niego jak na ostatniego idiotę.
- Wytłumaczę ci to innym razem, a teraz chodź! Nuka, odwiąż ją! - rozkazał starzec, a ten posłusznie wykonał polecenie. Wstałam i chciałam iść za nimi, jednak przy pierwszym kroku runęłam na ziemię jak długa. Ze zranioną nogą nie mogłam iść, więc starzec stwierdził, że Nuka MUSI się mną zaopiekować. Chłopak nie stawiał jakoś specjalnie oporu, wręcz przeciwnie uśmiechnął się i wziął mnie na ręce. Ja byłam już tak zestresowana i zmęczona, że zasnęłam...




.... Zbudziłam się na łóżku, przykryta słodko pachnącą kołderką. " Boshe! Od kiedy ja zwracam uwagę na takie rzeczy?!" - byłam lekko zszokowana tym co się teraz działo. Podparłam się na łokciach i to co zobaczyłam bardzo mną wstrząsnęło. Przed łóżkiem znajdowało się lustro, a moje odbicie kompletnie nie przypominało mnie. Moje śliczne blond włosy były czarne, na głowie widziałam uszy, a kiedy podniosłam kołdrę, zobaczyłam wielki, puszysty ogon. Otworzyłam buzię z niedowierzania i wtedy w odbiciu zobaczyłam bielusieńkie, lśniące kły.
- Co się... Tu wyrabia?!- byłam zaskoczona tymi zmianami w moim wyglądzie.
- O, jak dobrze, że się obudziłaś... Właśnie zrobiłem śniadanie, masz... - podał mi miskę z sama nie wiem czym, ale byłam tak głodna, że nie chciało mi się wybrzydzać- kiedy spałaś opatrzyłem twoją ranę...
- Aha, Dzięki... Mógłbyś mi coś powiedzieć? - Nuka spojrzał się na mnie pytającym wzrokiem, więc kontynuowałam - Co się tu dzieje?








....C.D.N. 




wtorek, 14 kwietnia 2015

2. Niewiadoma...

Kiedy się obróciłam zobaczyłam płomyki pod drzewami, dalej
widziałam śliczne światło.... 

  Bez namysłu ruszyłam w tamta stronę, oczywiście później zobaczyłam błękitne płomyki. Oczarowana ruszyłam dalej. Jego przepiękne niebieskie promienie, ten niespotykany blask oblewający moją twarz. Nie mogłam się oprzeć temu przyciągającemu płomykowi.
     Krótką chwilę potem przy ostatnim płomyku coś delikatnie się wyłoniło, widziałam jakieś zarysy. Zaintrygowana podeszłam ciut bliżej i od razu przerażona się cofnęłam, tak że upadłam na ziemię, tłukąc sobie boleśnie moje cztery litery. Zobaczyłam pysk białego wilka. Mama opowiadała mi,
że kiedy zobaczy się białego wilka trzeba od razu uciekać. Pomyślałam, że jeżeli zacznę uciekać to wilk ruszy za mną, a że byłam bardzo blisko to złapałby mnie od razu. W tym momencie zrezygnowałam z ucieczki. Z resztą zauważyłam, że wilk miał uszy postawione i skierowane do przodu, a z tego co pamiętam to oznaczało zaciekawienie.
Ogon stojący nie usztywniony, wykonuje nim lekkie ruchy - wilk wydawał się być przyjacielsko nastawiony, interesujący się moją osobą, badał każdy mój ruch.
Wstałam i podeszłam ostrożnie bliżej.
- Nie bój się - powiedziałam do wilka uspokajająco i wyciągnęłam ku niemu rękę. Ten się wyszczerzył, ale nie wrogo, tak jakby lekceważąco.
- Nie boję się... - odpowiedział, a ja zszokowana kontynuowałam.
- Więc się pokaż - powiedziałam, a wtedy to wilk wstał i spojrzał się na mnie z góry, okazało się, że leżał. Kiedy wstał był ode mnie wyższy.
- Wtedy to ty zaczniesz się bać... - po moim ciele przechodziły dreszcze - oszczędzę cię, bo wyjątkowo mnie zaciekawiłaś. 
- Czyli mogę już sobie iść? I mnie nie zeżresz? 
- Niekoniecznie... Ale cię nie zabiję! 
- Łaskawca będę to wspominać latami - prychnęłam. Przez krótką chwilę, kiedy błękitny płomień oświetlał wilka myślałam, że ma on niebieskie futro. Blask był naprawdę mocny, "bił w oczy" kiedy się dłużej przyglądać. Wilk podniósł dumnie głowę i chuchnął na mnie. Z jego pyska poleciała chłodna, jakby śnieżna para. Otoczyła mnie i wilka jak mgła i uniemożliwiła widzenie na daleką odległość. Niebieski płomień zgasł. Teraz mogłam wymachiwać rękami w poszukiwaniu czegokolwiek co pomogłoby mi stąd jak najszybciej się oddalić. Po dłuższej chwili wymachów zobaczyłam przebarwienie we mgle na kolor szafirowy. Czyli było tam jakieś światło. Zrobiłam cztery kroki do przodu i runęłam na ziemię. Ktoś złapał mnie za ręce i wygiął sprawiając mi ogromny ból. Wziął jakiś sznur i lekko obwiązał mi ręce, na tyle mocno żebym nie mogła nimi poruszyć.
- Ktoś ty i czemu tu jesteś?! - usłyszałam niski, lekko zachrypnięty, męski głos. Mężczyzna był raczej zdenerwowany.
- Szłam do miasta - odpowiedziałam zgodnie z prawdą i próbowałam się wyswobodzić z uścisku.
- Czemu akurat tędy? - zapytał, a w jego głosie bardzo wyraźnie wyczuwałam irytację.
- Bo lubię? - bardziej zapytałam niż odpowiedziałam. Mężczyzna rozwiązał supeł i zabrał swój sznurek pętający moje ręce.
Miałam ochotę go powkurzać jednak czułam, że w tym momencie to by się dla mnie źle skończyło.
- Chodź za mną! - złapał mnie mocno za rękę i pociągnął. Biegliśmy bardzo szybko, gwałtownie skręcaliśmy i nagle dał po hamulcach. Puścił mnie akurat w momencie w którym się zatrzymaliśmy i poleciałam do przodu padając na twarz. 
- Co ty wyprawiasz?! - zapytał nabzdyczony i pomógł mi wstać tak, że jaszcze raz upadłam. Westchnął  znów pomagając mi wstać, tym razem jednak  nie upadłam. Usłyszałam charczenie i warczenie, ale nie dochodziło ono od mojego... hmm? Może przyszłego zabójcy? Zaczęło mnie ciekawić co zamierza ze mną zrobić. Zauważyłam, że mgła lub dym otaczający nas już znikł jednak coś czaiło się w krzakach i było mniej więcej wielkości tego białego wilka. Zmrużyłam oczy, a to coś wychyliło się delikatnie. Przerażona pisnęłam cichutko kiedy warknęło głośniej.
Widziałam ogromnego, czarnego wilka, który pokazywał mi swoje zakrwawione kły. Patrzał się na mnie swoimi żółtymi, świecącymi ślepiami. Bałam się, chyba pierwszy raz w życiu bałam się tak bardzo, że miałam ochotę krzyczeć i płakać. 
- Uciekaj... - szepnął do mnie mężczyzna - zatrzymam go, nie martw się o mnie... uciekaj w krzaki... Już! - ostatnie słowo wykrzyknął, a ja ruszyłam pędem, przed siebie, na oślep. Byle jak najdalej od tej bestii! Nim nie zamierzałam zaprzątać sobie głowy, kiedy bestia wyskoczyła za mną, a on zablokował jej przejście wielkim mieczem. Zaczęłam biec jak najszybciej skręciłam w bok i schowałam się w krzaki. Usłyszałam warczenie tej bestii, a chwilę później jej skamlenie. Pomyślałam, że to koniec i wyszłam z kryjówki. Rozejrzałam się i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że nie wiem gdzie jestem. Zawsze jako tako mogłam się połapać co i gdzie, jednak teraz za cholerę ruską nic nie przypominało mi tego lasu. To zapewne była część za granicą naszego państwa. Tutaj nigdy nie byłam. Spróbowałam wrócić po drodze połamanych gałęzi kiedy tu biegłam. Znów usłyszałam warczenie. Obróciłam się delikatnie i za mną stał "ON" - wielki, czarny, bardziej rozwścieczony wilk. Chwilę staliśmy w bezruchu jednak on zaatakował pierwszy. On myśliwym ja zwierzyną. Podniósł swoją masywną łapę i spróbował mnie zgnieść. Chyżo uskoczyłam i piorunem po wariacku pobiegłam, potykając się co chwilę o korzenie drzew. Skręcałam co chwilę to w lewo to w prawo, a on nie ustępował. Chyba właśnie teraz poczułam się jak moje zajączki ganiane po ogrodzie babci. W końcu po dłuższej chwili biegu potknęłam się i nie zdążyłam złapać równowagi co skończyło się bolesnym upadkiem. Wilk uniósł łapę i szybko się nią zamachnął. Po jego pazurach została głęboka rana, kiedy na nią spojrzałam zobaczyłam swoją kość. 
     W panice zaczęłam drzeć się na całe gardło. Próbowałam wstać i uciec jednak rana na nodze nie pozwalała mi na to. Zaczęłam się czołgać. Usłyszałam Warczenie wilka. Zobzaczyłam jak podnosi swoją łapę i ...!



C.D.N.   






Biały wilk.








 Czarny Wilczur






Nieznajomy




czwartek, 9 kwietnia 2015

1.Coś się zaczyna...

       Dzień zapowiadał się zwyczajnie. Szłam jak zwykle, wysłana
 przez mamę do miasta. Oczywiście zamiast pójść nowo wybudowaną
drogą poszłam starą ścieżką przez las. 
Legenda głosiła, że ten kto po drodze spotka błękitne ogniki tego spotka coś niezwykłego. Słyszałam mnóstwo historii o tym jak różne osoby szukały tam szczęścia jednak żadna nigdy nie wróciła. Ja rzecz jasna nie wierzyłam w te bajeczki, choć przyznam, że brzmiały bardzo ciekawie. 
       Wiał lekki wiatr, poczułam się dziwnie bo usłyszałam dziwne szepty. Pomyślałam, że ktoś może
 za mną iść, więc obróciłam się delikatnie. Nikogo nie zobaczyłam. 
- Halo? - oczywiście nikt nie dopowiedział. Usłyszałam szelest liści, szybko obróciłam się w tamtą stronę, nic jednak nie zobaczyłam. Kilka kroków dalej znów usłyszałam ten szeleść, tak jakby ktoś bardzo szybko przemieszczał się pomiędzy krzakami, drzewami i cierniami... Zignorowałam to tłumacząc sobie, że to królik, szłam dalej. Po dłuższej chwili zmęczyłam się więc zwolniłam kroku. Znów usłyszałam szepty, coś nagle przebiegło mi przed nosem. Natychmiastowo i bez namysłu zerwałam się z miejsca i  pobiegłam za tym kimś.
- Czekaj! - zawołałam jednak to coś tylko przyspieszyło. Postać błyskawicznie skręciła w lewo, potem chwila prostej i znów skręt w lewo, potem w prawo. Widać było, że chce mnie zgubić jednak ja nie dawałam za wygraną przyspieszałam by jak najszybciej dowiedzieć się kim jest dana osoba. Skręcił znów w lewo - zaraz wpadnie w ślepy zaułek - pomyślałam. Zwolniłam, aby złapać go już tam. Wyskoczyłam przed tę osobę.
- Ha! Teraz mi już nie uciekniesz! - spojrzałam na wystraszonego zajączka. Zrobiłam zażenowaną minę i obróciłam się w celu powrotu na ścieżkę. jednak szybko zrezygnowałam.
- To był zając, a postać przebiegająca przede mną była dużo większa... Skoro to ślepy zaułek to to coś dalej tu musi być... To coś albo ten ktoś... - Pomyślałam. Pobiegłam w bok, a raczej udałam , że pobiegłam. Schowałam się i czekałam, aż ten ktoś tu wróci, a byłam pewna, że wróci bo tutaj da się tylko schować i nie ma już żadnej innej drogi ucieczki. Nie myliłam się, już po paru chwilach ta osoba zeskoczyła z gałęzi nade mną.
- Uf, blisko było... - odetchnął z ulgą i poszedł dalej. Miałam ochotę zobaczyć gdzie idzie, więc poszłam za nim. Droga była dość długa i w końcu zaczęłam tracić cierpliwość. Miałam ogromną ochotę go zaatakować. W końcu nie wytrzymałam i skoczyłam ku niemu.
- Ktoś ty i czemu mnie śledziłeś?! - zawołałam, a on od tak znikł mi z oczu... Uciekł mi! "Dałam sobie z nim siana" i chciałam wrócić na ścieżkę. Kiedy się obróciłam zobaczyłam płomyki pod drzewami, dalej widziałam śliczne światło....